Pracoholizm, przepracowanie czy może zwyczajnie zbyt duża ilość godzin poświęcanych pracy – chyba każdy z nas spotkał się z sytuacją nadmiernego poświęcania się obowiązkom zawodowym. Większość przyczyn tego zjawiska jest tak naprawdę w nas samych. To dobra wiadomość, bowiem oznacza, iż z pracoholizmu można się sprawnie wyleczyć. Jak? Szczegóły znajdziecie poniżej.
By skutecznie ograniczyć zjawisko przepracowania, warto poznać przyczyny naszego zbytniego zaangażowania w zawodowe obowiązki. Znajdziemy tu trzy podstawowe przyczyny – nadmierną ilość zlecanych nam obowiązków, zbyt wysoko postawione samemu sobie cele oraz traktowanie pracy jako ucieczki od innych problemów.
Co zrobić, gdy zwyczajnie [b]mamy zbyt dużo zleconej pracy[/b]? „Przecież to nie zależy ode mnie, szef mi kazał, muszę zostać po godzinach” – tak zwykle tłumaczymy sobie nasze zaangażowanie w sprawy zawodowe. W rzeczywistości, sami mamy bardzo dużo możliwości reagowania w tej sytuacji. Podstawą jest podejście asertywne. Nie bój się powiedzieć, że masz zbyt dużo zadań. Ale bądź sprytny – przedstaw to jako problem nie dla ciebie, ale jako wyzwania dla firmy czy zespołu.
Mówiąc szefowi „Mam za dużo zadań, zostaję po godzinach” przedstawiasz wyłącznie własny problem, którym przełożony niekoniecznie będzie chciał się zająć. Zupełnie inaczej będzie gdy powiesz „Mam za dużo zadań, obawiam się, czy w pośpiechu na pewno wszystkie wykonam bezbłędnie”. Wówczas wskazujesz na problem nie dla ciebie, ale dla szerszego zespołu. Skoro widzisz, że twoja praca może nie być w 100% poprawna, pokazujesz odpowiedzialność za losy swojej firmy czy działu. A wskazując na ryzyko niewykonania danego zadania w sposób idealny – podkreślasz, że to problem nie tylko twój, ale i twojego szefa. Musi więc zareagować i posłuchać twoich argumentów.
Drugą przyczyną pracoholizmu jest [b]stawianie sobie samemu zbyt wysokich wymagań[/b]. Pracujemy dużo, pracujemy ciężko, bo wierzymy, że musimy być lepsi od innych, bardziej zaangażowani – i że to tędy prowadzi droga do sukcesu. Często towarzyszy temu tzw. syndrom oszusta. Według badań, nawet 70 procent aktywnych zawodowo osób podświadomie czuje, że jest wynagradzana i doceniana lepiej niż na to zasługuje! Często wydaje się nam, że w rzeczywistości nie jesteśmy aż tak „dobrzy”, a nasz sukces jest w dużym stopniu zasługą szczęścia bądź przypadku. Dlatego chcemy sobie udowodnić, że jest inaczej i nadmierną pracą próbować unikać ryzyka „podwinięcia się nogi”.
Jedyną receptą na ten problem jest uświadomienie sobie własnej wartości. Pomyślmy rozsądnie: nie da się być wspomnianym „oszustem” przez tyle lat – nasza pozycja zawodowa jest wyłącznie naszą zasługą. Tego, co już osiągnęliśmy i co zrealizowaliśmy, nikt nam nie odbierze. Nie musimy udowadniać tego samego każdego dnia. W naszych przesadnych staraniach pamiętajmy o planowaniu.
Nasza kariera nie kończy się jutro. Nie musimy pracować ciężej, by szybciej awansować – choćby dlatego, że w praktyce nie ma związku między tymi dwoma sytuacjami. Na wszystko przyjdzie czas, jeśli będziemy rozsądnie i realistycznie planować naszą karierę. Klucz do sukcesu leży w planowaniu, nie w przepracowaniu.
Trzecią sytuacją jest traktowanie pracy jako [b]ucieczki przed problemami[/b] dnia codziennego. Praca, zwłaszcza ta, gdzie czujemy się doceniani, daje nam poczucie samorealizacji. Łatwiej jest wówczas zapomnieć o sprzeczce z mamą czy poczuciu uciekających w samotności lat. Łatwiej znaleźć sobie wytłumaczenie, dlaczego nie dbamy o zdrowie, kondycję czy właściwe odżywianie.
Praca jest dobrą wymówką na wszystko to, co robimy w sposób niewłaściwy – a czego mamy tłumioną w sobie świadomość. Nie ma ten problem innego lekarstwa jak tylko zdanie sobie sprawy z własnych słabości – i skoncentrowanie naszych starań na tym, co wymaga poprawy. Może to być wzmocnienie rodzinnych relacji, może być znalezienie sobie nowego hobby, może to być postawienie sobie wyzwania związanego choćby z poprawą stanu fizycznego i kondycji. Poszukajmy wyzwań poza pracą – życie prywatne i tak jest w stanie nam dostarczyć ich aż nadto!